malaria-deicide
Dołączył: 18 Lip 2006
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6 Skąd: z koszmaru
|
Wysłany: Sob 0:34, 10 Mar 2007 Temat postu: Wspaniały piękny i cudowny sen ^^ |
|
|
Trafiłam do szkoły z internatem, razem z całą moją klasą. Jednak nie podobało mi się tam, mimo iż było ładnie i zielono. Mieliśmy mieć robione zdjęcie - wszystkie klasy mojego rocznika. W ostatniej chwili wpadłam w kadr i usiadłam obok mojej koleżanki (z obecnej klasy).
Jednak "fajna" szkoła nie była wcale taka fajna. Zaniepokoiło mnie, że jeden chłopak z innego rocznika został tak brutalnie zbity przez ochronę, że przyjechała po niego kartetka. Odwieźli go.
Jednak poczułam się w obowiązku zmienić coś. Skoro tak tu jest, trzeba to przerwać. Jednak dowiedziałam się, że gdy ktoś próbował zgłosić coś na policję był zastraszany - jeśli się nie bał - zabijany. Ponoć przez samego dyrektora. Ale postanowiłam się postawić.
Nie pamiętam co zrobłam, wiem że chyba wezwałam policję. Dość na tym, że w ostatniej chwili dyrektor próbował mnie usunąć.
Byłam w jakiejś krypcie, pewnie mnie do niej zaciągnął uprzednio pozbawiając przytomności. Próbował mnie wtłoczyć w jakiś karton, by później z pomocnikami, żywcem zakopać. Nie dałam się. Zaczęłam się wyrywać i w końcu z kartonu pozostały strzępy, dyr został skopany, a ja widząc swą jedyną szansę na przeżycie w małym okienku zaraz przy suficie, uparcie próbowałam do tego okienka dotrzeć. W końcu mi się udało, z pomocą moich zdolności - lewitacją. Wyrwałam się stamtąd.
Nie pamiętam, co potem, w każdym razie było już jakiś czas później, po złożeniu wszystkich zeznań, po usunięciu zła z tej szkoły. Byłam zmęczona alei dumna, i cały czas w pamięci miałam tego pobitego chłopaka.
I zobaczyłam go! Szedł ścieżką do szkoły, od bramy w moim kierunku. Był dumny, i bardzo zadowolony. Nie miał już żadnych bandaży, jednak przypomniałam sobie smutny fakt: miał raka i tylko rok życia. Jednak od pierwszej chwili, gdy mi mignął w drodze do karetki, podobał mi się diabelnie.
Miał bujną grzywę niesamowicie gęstych czarnych włosów (chyba falistych, na końcach kreconych), ciemne oczy, był duży, ale nie za duży. Dobrze, mocno zbudowany, dość wysoki. Miał ciemną karnację ale był blady.
Był ze mnie dumny! Poza tym czułam, że mu się podobam, zwłaszcza po tym śmiałym wyczynie, miał do mnie niebywały szacunek i respekt. Wziął mnie za rękę i jakoś tak zostało ^^
Chodziliśmy potem po osiedlu, za rączkę, szczęśliwi, starając się możliwie najbardziej wykorzystać rok, który mu został. W przerwie między obrazami ze szkoły a z osiedla odbyła się pewna rozmowa, aczkolwiek jej nie pamiętam, wiem że była. Uważał że nie powinnam, że powinnam sobie znaleźć kogoś zdrowego. Ale nie słuchałam go, mówiąc że mamy tylko rok, i on musi być szczęśliwy. A i ja będę szczęśliwa, mimo tak krótkiego czasu.
Pożegnaliśmy się pod jego blokiem, pożegnałam się z jego rodzicami.
A tak zaraz po tym jak zniknął w drzwiach klatki schodowej uświadomiłam sobie, że on zawsze ze mną będzie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|